Wybiła dziewiąta. Kolejka zniecierpliwionych pracowników sięga już drzwi wejściowych firmy. Sumienni przodownicy pracy i zawodowi spóźnialscy, gęsiego jeden za drugim, oczekują na moment złożenia podpisu na liście obecności. Jedni złoszczą się na stracony czas, inni oddychają z ulgą i cieszą się z kolejnego spóźnienia, które ujdzie im na sucho. Trąci myszką? I całe szczęście! Obecnie taki scenariusz rozgrywa się już bardzo rzadko. Uciążliwą papierologię na dobre zastąpiły elektroniczne systemy rozliczania czasu pracy. I choć procesy RCP z pewnością swoją funkcjonalnością biją papierowe dokumenty na głowę, to wciąż budzą sporo kontrowersji. Dlaczego? Odpowiedź jest bardzo prosta: daleko im do doskonałości, a w wielu przypadkach wciąż bywają zawodne i nierzadko budzą lęk przed całkowitą inwigilacją.